Rymnik – Plavni
Dystans: 166 km
Nie wiem co pisać.. dotarłem w ładne miejsce, które nawet nie wiem jak się nazywa. Patrzyłem na zachód słońca, później na pojawiające się w oddali światła miast. Słyszę rozbijające się o brzeg fale, cykające swierszcze i wiatr uderzający w namiot. I czekam na wschód słońca by dalej zachwycać się pięknem Ukrainy.
Rumunia jest piękna, zwłaszcza Karpaty. Dzikie i surowe. Wydaje się, że jest nam bliska, bo przecież też jest w Unii Europejskiej. Ale powiem wam, że gdy znowu zobaczyłem nazwy miejscowości z literkami, których jeszcze nie wszystkie potrafię rozszyfrować to poczułem się jakoś swojsko. Może po prostu bliskość położenia mojego Hrubieszowa to sprawia, że po prostu Ukraina jest bardziej moja niż Rumunia?
Dziś dzień kryzysu. Możemy go nazwać “aqua-kryzysem”. Dwa razy zabrakło mi wody. Za pierwszym razem (jeszcze w Rumunii) minąłem stację benzynową (jakoś z górki było i nie chciało mi się hamować), by doświadczyć, że kolejna była za 15 km. A po drodze nIc. I za drugim – już na Ukrainie, gdy okazało się, że jedyna stacja była zamknięta a kolejny jakikolwiek sklep, dom był za 40 km. I tu było już grubo. W cieniu przyjemne +33 stopnie, co na słońcu daje jakieś ileś tam więcej (:p) w połączeniu z brakiem wody potrafią zawirować w głowie. Dobrze, że nektarynki miałem, to jakoś przeżyłem. Postanowienie z dziś – pamiętać o wodzie!
O Mołdawii nie mówię bo byłem tam 3 kilometry. Ciekawa rzecz, że najpierw przekroczylem granicę rumuńsko-mołdawską a za chwilę mołdawsko-ukraińską. Choć słowo chwila jest tu nadużyciem – z półtorej godziny zeszło. O ile pierwsza nie sprawiła większych problemów, to druga już tak. Sam posterunek graniczny był ciekawy. Musi tam panować dobra atmosfera skoro jaskółki uwiły sobie gniazdo. I nie ba zewnątrz ale tuż obok obrazu Matki Bożej zawieszonego na ścianie. A atmosfera jest luźna. Panowie pogranicznicy są bardzo ciekawi świata a w szczególności zawartości mojego bagażu. Przetrzepali go jakbym miał co najmniej 20 kg haszyszu przemycać. Nawet miśka chcieli kroić (i widzę tu szefa sztabu mówiącego swoje HAŃBA IM!). Dali spokój gdy powiedziałem, że to prezent od córki (i teraz to się dopiero zaczną plotki w Hrubieszowie!). Misio uratowany a ja staję w kolejce do spowiedzi.
Do Odessy ok 300 km. Dwa dni. Z tym, że postanowiłem się nie spieszyć. Odbiłem lekko na północ a co będzie dalej – wiatr pokaże:)
A swierszcze coraz glosniejsze – chyba to takie ich DOBRANOC. Więc i ja się dołączam mówiąc wam – DOBREJ NOCY DOBRZY LUDZIE:)