Tatarbunary – Karolino-Bugaz
Dystans: 108 km

Jeśli na ukraińskim niebie nie ma ani chmurki, a wszyscy dokoła mówią, że dziś będzie padać, to tak będzie. Dzień za zaczął się pięknie, choć w tuż przed wschodem zaczęli swoimi ładami zjeżdżać się wędkarze. Po krótkiej nocy (oczywiście problemy z zasypianiem są dalej – standard), wczesna pobudka. Za to śniadanie późne, bo dopiero po 30 km. Za to bardzo smaczne, tanie i w przytulnej knajpce.

Po nim zaczęły zbierać się ciemne chmury. I pewnie zmókłbym gdzieś tam na środku stepu, gdyby nie spotkanie z Wiktorem – pierwszy rowerzysta jadący na szosie. Dzięki niemu deszcz dopadł mnie dopiero w Biełogradzie. Wiktor pracuje zimą w Krakowie, na budowie a latem sprzedaje w sklepie rowerowym w Odessie. Dużo opowiadał, szybko jechał i dzięki temu kolejne 40 km minęło moment.

Po 40 km Wiktor pojechał w lewo, ja w prawo a z przodu przyszedł deszcz. Całe szczęście, że zmokłem tylko trochę, bo jakoś po wczorajszym smaganiu przez słońce i wiatr, ten deszcz kompletnie nie pasował do całej układanki.

Akerman – o którym chyba każdy słyszał na j. polskim poznając Adama Mickiewicza i jego “Sonety Krymskie” w skład którego wchodzi wiersz “Stepy Akermańskie”. Wspaniała twierdza, ukochana też przez Aleksandra Puszkina. I wcale im się nie dziwię, że do głowy przychodziła im twórczość wysokich lotów, patrząc na potężny Dniestr uchodzący do Morza Czarnego. Piękne miejsce! Dodatkowo był dziś wieczorem jakiś bardzo ważny koncert, na który – miałem taką myśl – mógłbym zostać. Nie zostałem, i to był błąd.

Zachciało mi się jechać nad Morze Czarne i nocować z widokiem na nie. Nie przewidziałem tylko, że w szczycie sezonu będą tam tłumy znane nam z Mielna, Sopotu czy Krupówek. A znalezienie noclegu będzie graniczyć z cudem. Gdy pytałem w hotelach o miejsca, patrzyli się na mnie z politowaniem. A jak już się znalazło to za 100 dolarów (sto dolarów, sic!). To już wolę spać pod mostem. I stało się. Z tym, że nie pod mostem a ba jakimś ściernisku. Bez jedzenia (poza brzoskwiniami i winogronem, które rano opatrznościowo kupiłem), rozbijając namiot w ciemności (dobrze, że księżyc jest). I pluję sobie w brodę, której nie mam – w sensie mam brodę ale zarost jak u dziecka (w ogóle czy kogokolwiek interesuje kwestia mojego zarostu, po co ja to piszę?), i rwę włosy z głowy (na które można nałożyć np żel z licytacji, na którą was zapraszam!),że nie posluchałem tej myśli z Akermanu. Czasami sam się dziwię swojej głupocie i braku przewidywania rzeczy oczywistych. No nic, musi być w tej beczce miodu, którą jest cała ta wyprawa, trochę dziegciu. A nuż się czegoś nauczę?

Za to jutro do pokonania 60 km. Będę się byczył przez cały dzień. Wszystko zaplanowane więc znając życie pójdzie zupełnie inaczej:) Jestem gotowy. Nie mogę się doczekać na to, co jutro przyniesie. No chyba, że miałbym się nie obudzić, to też nie będę się mógł Was doczekać po drugiej stronie. Mam nadzieję, że po tej lepszej. Tam nocy pewnie nie ma, więc nie będzie raczej potrzeby mówienia tego, co powtarzam codziennie na koniec wpisu. Chociaż, kto wie?

W każdym razie mówię tu i teraz, z tego ścierniska: DOBREJ NOCY DOBRZY LUDZIE