Hrubieszów – Brody
Dystans: 135 km

A więc zaczęło się!
Od kilku tygodni moje myśli krążyły wokół tego dnia – dnia wyjazdu do Odessy.
Tak jak w wypadku poprzednich wyjazdów, tak i tym razem ostatnie dni nerwowe. A to zmiana daty wyjazdu, a to mały wypadeczek, a to nerwówka czy nie porywam się z motyką na słońce czy tam księżyc (on jest w tym roku na topie a zresztą i część społeczeństwa od dłuższego czasu wysyła tam księży). I wcale nie chodzi o mnie czy dystans a o tych dla których ta akcja jest robiona czyli Żelków – trampkarzy Unii Hrubieszów. No bo czy mamy prawo marzyć o treningu na,Stadionie Narodowym? Albo o sponsorze, który zafunduje im pełen zestaw strojów piłkarskich? A my jednak marzymy, ja marzę. I jadę z tymi marzeniami. I obciążeniem jednocześnie. Bo marzenie może się zrealizować tylko wtedy gdy już na samym początku związane jest z ryzykiem niepowodzenia.

Tak więc jadę. Po Mszy Świętej na której stawiło się mnóstwo osób, Żelki, Sztab trochę spóźniony wyruszyłem. A właściwie wyruszyliśmy z chłopakami z drużyny. Po drodze minąłem Zakład Karny w którym pracuję, przy którym czekała na mnie ekipa funkcjonariuszy. Dzięki wam za doping! Po kilku kilometrach, już z Adamem ruszyliśmy w kierunku przejścia w Dołhobyczowie. I tam kolejna miła niespodzianka – kawa i ciastko, które na mnie czekało, tak jak i wspaniali funkcjonariusze Służby Celnej i Straży Granicznej. Dzięki i obiecuję wrócić!

Ukraina przywitał mnie brakiem Internetu. Dopiero po 40 km miły chłopak wyjaśnił w czym problem i w oka mgnieniu świat stał się piękny:D W ogóle ludzie są fajni. A to ktoś zaczepi podczas drogi (na szczęście jeszcze nie rower a tylko słownie), a to na postoju z ciekawością i pewnym niedowierzaniem słuchają o kierunku wyprawy. Pytają też o stan zdrowia, zwłaszcza tego psychicznego.
Odpowiadam zgodnie z prawdą – zdrowy tylko inna metodologia badań była zastosowana.

No i nocleg. Jak nigdy – na parafii katolickiej w Brodach. Dojechałem szybciej niż się spodziewałem. Wpadłem na teren kościoła przed którym jakiś człowiek przerzucał piach. Poszedłem na plebanię szukać księdza. Cisza, nikt nie otwiera. Wracam więc i pytam człowieka – gdzie jest ksiądz jakiś?
– Ksiądz Wiktor, proboszcz parafii w czym pomóc?
I tak oto śpię w luksusach, tzn na łóżku, po kąpieli w wannie. Takich atrakcji to nawet w Hrubieszowie nie mam – z wyboru, dzieckiem jestem to śpię na podłodze.

Za oknem burza, mam nadzieję, że rano zaświeci słońce. I mam nadzieję, że słońce też i u Was. To słońce za oknem i to Słońce, którym jest Jezus.
Sztab się nudzi, beztrosko sobie żyją, myśląc – że końcu pojechał, będzie
spokój:p

Ja w luksusach śpię – wszystko na opak, inaczej.

Jedno zostaje tak jak było:
DOBREJ NOCY DOBRZY LUDZIE:)